muzyka

środa, 11 lutego 2015


  Opornie rozchylałam powieki. Z chęcią pospałabym jeszcze godzinę lub dwie, ale wiedziałam, że to nie czas i miejsce. Powoli wstałam i owinęłam kołdrą swoje nagie ciało. Wyciągnęłam z szafy męską koszulkę. Zaskoczył mnie ten porządek, poskładane ubrania a nawet ułożone kolorystycznie, chociaż mogłam się po nim tego spodziewać. Przeczesałam długie, sięgające prawie do pasa, włosy. Pomalowałam rzęsy, jednak z reszty makijażu zrezygnowałam. Z dołu dobiegał piękny, słodki zapach. Podążałam w tym kierunku jak zaczarowana. Cichutko schodziłam po drewnianych, krętych przy końcu schodach. Stał z patelnią w ręce, odwracał naleśnik na drugą stronę. Zakradłam się i przytuliłam do jego pleców z całej siły. Odwrócił się i powitał delikatnym pocałunkiem. Podniósł mnie łapiąc za biodra, a ja oplotłam nogi wokół jego pasa. Złączyliśmy wargi, po czym posadził mnie na blacie i wrócił do poprzedniej czynności. Wygłupialiśmy się trochę. Powiedział, że słodko wyglądam w jego koszulce. Zarumieniłam się. Kiedy na talerzu znajdowała się już sterta naleśników wyciągnęłam z lodówki dżem malinowy. Jedliśmy powoli patrząc sobie w oczy. Po skończonym posiłku włożyliśmy naczynia do zmywarki. Złapałam go za rękę prowadząc do sypialni. Po dwóch godzinach stwierdziłam, że pora wracać do domu. Zebrałam swoje rzeczy i pożegnaliśmy się. Kompletnie wypadło mi z głowy, że jestem umówiona na obiad z siostrą. Dawno się nie widziałyśmy. W mieszkaniu byłam o 12:15, miałam więc niecałe dwie godziny. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i nakarmiłam kota. Zajęło mi to godzinę, resztę czasu poświęciłam na oglądanie telewizji. Miałam bardzo dobry humor, postanowiłam skorzystać z uroków zimy i dotrzeć na miejsce spotkania pieszo. Stęskniłam się za siostrą. Była ode mnie kilka lat starsza, wcześnie wyszła za mąż. Po urodzeniu drugiego dziecka prawie nie opuszczała domu. Mój szwagier dobrze zarabiał, mogła sobie na to pozwolić. Poza tym praca gospodyni wcale nie jest lekka. Przez liczne obowiązki rzadko się spotykałyśmy. Tylko kiedy nasza mama zajmowała się wnukami miała możliwość się stamtąd wyrwać. Ale nigdy nie narzekała na swoje życie. Widocznie jej odpowiadało. To nas od siebie różniło. Ja nie potrafiłam wytrzymać w jednym miejscu dłużej niż dwa lata. Nie opuszczałam miasta, ale zmieniałam mieszkania, kiedy tylko natrafiała się okazja. Po prostu potrzebowałam nowych miejsc i ludzi. 
Dotarłam do ulubionej restauracji mojej siostry dziesięć minut przed czasem. Wcale mnie nie zaskoczyło, że siedziała już przy stoliku pod oknem. Zawsze przychodziła wcześniej. Spędziłyśmy miło popołudnie, a wieczorem razem wróciłyśmy do jej domu. Pomyślałam, że przyda mi się kilka dni spokoju, całkowitego wyciszenia. A tam każda pomoc była mile widziana.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz