muzyka

niedziela, 1 lutego 2015

Wartki, ale płytki strumyk. Gdzieś przy brzegu jedna, wyjątkowo piękna, dorodna róża z delikatnymi płatkami i ostrymi kolcami. Coś jak połączenie dobra i zła. Tak oczywiste przeciwności tworzące razem jedną, spójną całość. Jak ying i yang. Nieopodal rozkwitające drzewo, a w jego cieniu dwoje zakochanych. Dziewczyna w letniej, kwiecistej sukience przed kolano. Plotła wianek, a chłopak dostarczał jej do tego mleczy i stokrotek. Kiedy skończyła, założyła go sobie na dokładnie rozczesane, długie blond włosy. Wyglądała przepiękne. Patrzył na nią z podziwem i miłością. Kochał ją najbardziej na świecie, bez względu na wszystko. Przeklinał w myślach, kiedy musieli się rozstawać. Starał się, aby zdarzało się to jak najrzadziej. Często znikali na parę dni w takie miejsca jak te.
Czar prysł, kiedy powiedziała mu, że jest w ciąży. Nie mogli już uciekać od rzeczywistości. Wynajął mieszkanie, znalazł pracę. Ona z początku dorabiała jako kelnerka, ale po pół roku zmuszona była zrezygnować. Urodziła śliczne, a co najważniejsze, zdrowe bliźniaki. W ich życie weszła rutyna, która każdego potrafi znudzić. Praca, dom, dzieci. Dom, dzieci, praca. Dzieci, praca, dom. Po paru latach nie wytrzymali. Spakowali cztery walizki i uciekli na drugi koniec świata. Nie wiedzieli jak sobie poradzą, nie mieli oszczędności. Ale tylko wolność dawała im szczęście, które było dla nich najcenniejsze. Wybudowali mały dom w cudownej okolicy. Gdzieś na odludziu, między drzewami, z dostępem do wody, blisko dzikich zwierząt. Nauczyła córeczkę pleść wianki, które sprzedawała na cotygodniowym targu w jakiejś małej, za to malowniczej wsi. Pokazał synowi, jak strugać figurki z drzewa, łowić ryby i odróżniać grzyby jadalne od trujących. Żyli skromnie, ale byli wolni. Ich dzieci pokochały taki tryb życia. Mogły, ale nie chciały wyjechać ze swoimi do miasta. I tak z pokolenia na pokolenie żyli w zgodzie z naturą, która obdarowywała ich wszystkim co najlepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz