muzyka

środa, 14 października 2015

Minęło już sześć lat, nawet nie wiem kiedy ten czas przeleciał. Czasem mam wrażenie, że przeciekł mi przez palce, że nie zdążyłam zrobić nic wielkiego. A tym czasem powoli kończę już drugą szkołę, przede mną ważne wybory, być może decyzje na całe życie. Chciałabym z powrotem chodzić do przedszkola, dopiero poznawać wszystko dookoła. Spędzać dni na zabawie, nie mieć obowiązków, problemów i zmartwień. Nie zastanawiać się, dlaczego jest tak a nie inaczej. Dlaczego im dalej tym trudniej?Pamiętam jak jeździłam z tatą do lasu. Bardzo lubił spędzać tam czas. Jesienią zbieraliśmy grzyby, a wiosną podglądaliśmy życie zwierząt. Nauczył mnie jak kochać i szanować wszystko to, co żyje. Nie brzydziły mnie wtedy ślimaki i dżdżownice, na widok których teraz mam ochotę zwymiotować. Chodziliśmy od czasu do czasu na łąkę, gdzie zbieraliśmy kwiatki dla mamy. Urządzaliśmy wycieczki po górach, jeździliśmy w ładne miejsca całą rodziną. Pewnego razu wziął mnie ze sobą do pracy, ale nie na całą zmianę, tylko na godzinę, może dwie. Odwiedzaliśmy razem jego kolegę, który zawsze dawał mi coś słodkiego, przez co byłam dosyć pulchnym dzieckiem. Wydaje mi się, że kiedyś byłam z nim też na rybach, ale sama już nie wiem, czy to nie był zwykły sen... Siedzieliśmy na brzegu niedużego stawu. Opowiadałam mu szeptem, czego dowiedziałam się ostatnio w przedszkolu. Kiedy któraś z ryb złapała się na haczyk, tata wyciągał ją, mówił jak nazywa się dany gatunek i wypuszczał z powrotem. Kilka wzięliśmy ze sobą, niestety z przeznaczeniem na obiad. W samochodzie przez przypadek wysypałam pojemnik z żywą przynętą. Tata był wtedy strasznie zły, ale nie krzyczał po mnie. Musieliśmy to potem posprzątać, co nie należało do najprzyjemniejszych zajęć. Chciałabym, żeby to wspomnienie okazało się prawdziwe, ale nie pytałam nigdy o to mamy, bojąc się odpowiedzi.
Z czasem takich wycieczek było coraz mniej. Zdarzały się pojedyncze spacery do parku, które powoli też ustały. Nie rozumiałam, czy to moja wina, czy przestałam być dobrą córką. W końcu przyszedł niezapominany, pełen bólu i cierpienia dzień. Wtedy spotkaliśmy się ostatni raz. Pamiętam go dokładnie. Nie zdążyłam mu opowiedzieć jak było w szkole, w ogóle nie rozmawialiśmy. Nie zdążyliśmy. Później sama chodziłam na łąkę zbierać kwiatki dla mamy. Nie byłam od tego czasu na grzybach, a w lesie nie szukałam zwierząt. Nie umiałam zebrać się w sobie, żeby odwiedzić tatę. Kosztowało mnie to za dużo stresu, smutku i żalu. Nie chciałam zrozumieć dlaczego tak się stało. Teraz tego żałuję. Jestem trochę starsza i wiem, że nieważne ile nas dzieli, on i tak jest przy mnie. Nawet jeśli ledwo pamiętam jak wyglądał, jak się uśmiechał, jak patrzył na mnie wzrokiem pełnym ojcowskiej miłości. Jestem pewna, że pilnuje, żeby nic mi się nie stało. Śmieje się i płacze razem ze mną. Ja i on, zawsze i wszędzie, nierozłączni. 



3 komentarze: