muzyka

środa, 21 stycznia 2015

Powoli otwierałam oczy. Nigdy nie przypuszczałam, że może to sprawiać taki ból. Rozejrzałam się dookoła. Białe ściany, łóżko, jakieś urządzenia, okno. Poczułam drętwienie w prawej ręce. Wyciągnęłam ją spod cienkiej kołdry. Była zabandażowana.  I wtedy wszystko do mnie dotarło...
Wieczór. Siedziałam pod ścianą, drobna, krucha, zapłakana. Właściwie to krztusząca się płaczem. Miałam już tego wszystkiego dość. Wiedziałam, że mam wokół siebie kochających mnie ludzi. Powinnam była być szczęśliwa, ale nie potrafiłam. Czułam, ze nikt nie rozumie mnie i moich problemów. Trzymałam w ręku ostry, metalowy przedmiot. Miałam odwagę, wystarczyło tylko przejechać nim po ręce. No i stało się. Pierwsze, drugie, trzecie cięcie. Coraz więcej krwi. Niesamowity ból. Dopiero wtedy zrozumiałam, że tego nie chce. Ale było za późno. Nie wierzyłam, że ktoś wejdzie do mojego pokoju na czas. Dla znieczulenia, resztkami sił połknęłam tabletki nasenne. Nie wiem ile ich było, 2 albo 12. Nie umiałam sobie przypomnieć, ale to nie miało znaczenia. Usłyszałam głos, ale nie rozpoznałam go. Zastanawiałam się jedynie, czy już umarłam. Ciekawiło mnie co się stanie. Przecież nie ma czegoś takiego jak nic. Zawsze coś jest. Nie myliłam się. Szłam jakimś tunelem, dookoła błyskały kolorowe światełka. Spotykałam przyjaciół, znajomych, rodzinę. Z każdym chwilę rozmawiałam. Zachowywali się tak, jakby nic się nigdy nie stało. Nie miałam odwagi o to zapytać, więc tylko się uśmiechałam. Tunel powoli dobiegał końca. Stanęłam teraz na zielonej łące. W powietrzu unosił się zapach polnych kwiatów. Słyszałam pracę pszczół, grę konika polnego i marsz mrówek. Wzdłuż horyzontu łąka, ciągle taka sama. Ogromna, niekończąca się. Zrozumiałam, że tego w pewnym sensie chciałam, zabijając się. Stałam pośrodku sama. Ja i kilka robaków. Tak ma wyglądać wieczność? Co ja narobiłam..I wtedy coś się stało. Nie mogłam określić co to było. Powoli między granicą łąki a nieba przebijało białe światło. Po chwili obraz polany całkowicie zniknął.  Białe ściany, łóżko, jakieś urządzenia, okno. Poczułam drętwienie w prawej ręce. Wyciągnęłam ją spod cienkiej kołdry. Była zabandażowana. Czy to znaczy, że..? Tak, żyłam. Uratowali mnie. Oddycham. A tunel i łąka - sen? Bardzo możliwe. Czułam, jakby moje życie zaczynało się od nowa i jednego byłam pewna - nie zmarnuję go.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz