muzyka

niedziela, 31 stycznia 2016

Jak co wieczór, wyszedłem na dwór z moim owczarkiem. W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka, jednak muszę przyznać, że codzienne spacery są uciążliwe. Rozumiem, że potrzebuje ruchu i świeżego powietrza, dlatego bez względu na pogodę zaciskam zęby i wywiązuję się z tego obowiązku. Ulubiona trasa Futrzaka obejmuje przejście przez nieoświetlony las, więc nie decyduję się na nią często. Nigdy nie spuszczam go ze smyczy, w obawie, że pobiegnie za daleko. Cierpliwie znoszę nawet zatrzymywanie się co pół metra w celu powąchania każdej rośliny.
Tamtego wieczoru postanowiłem dać za wygraną owczarkowi i przejść przez las. Zbliżała się północ, stąd też nie spodziewałem się nikogo spotkać. Żeby umilić sobie czas, słuchałem mojej ulubionej piosenki. Dziwne, że czułem się bezpiecznie w całkowitych ciemnościach. Do czasu, kiedy Futrzak zaczął zachowywać się inaczej niż zwykle. Skakał, szczekał, biegał wokół mnie. Schowałem słuchawki do kieszeni i zacząłem uspokajać psa. Nie wiedziałem, czego mógł się przestraszyć dopóki sam nie usłyszałem niepokojących dźwięków. Ciężko było mi określić, czy to płacz, czy stłumiony krzyk. Zamarłem, nie potrafiąc podjąć żadnej sensownej decyzji o dalszym ruchu. Najchętniej wróciłbym do domu, ale wtedy wyrzuty sumienia nie dałyby mi spokoju do końca życia. Miałbym świadomość, że zignorowałem bezsilne wołanie o pomoc. Z drugiej strony, bałem się podejść i zobaczyć, co się dokładnie dzieje. Wtedy Futrzak zdecydował za mnie, szczekając głośniej niż zwykle. Nie miałem wyboru, podążałem w kierunku odgłosów, które wcześniej słyszałem. Nie było to łatwe, ponieważ chwilę później ustąpiły. Włączyłem latarkę, żeby dostrzec - jak mniemałem - kobietę, nawołującą o pomoc. Owczarek wykorzystał swój doskonały węch, aby zlokalizować ofiarę. Czułem się jak bohater znanych powieści kryminalistycznych, chociaż wcale nie sprawiało mi to radości. Usłyszałem kroki, powolne i spokojne. Odwróciłem się, oświetlając mężczyznę skradającego się za mną. Nie rozpoznałem twarzy, ponieważ miał założoną kominiarkę. W ręce trzymał nóż ubrudzony krwią. Serce biło mi jak oszalałe. Na szczęście, Futrzak wiedział co robić. Ugryzł kryminalistę w rękę, na skutek czego ostre narzędzie spadło na ziemię, a mężczyzna uciekł. Postanowiłem zadzwonić na policję i wyjść, obawiając się o własne bezpieczeństwo. Wtedy zobaczyłem coś, czego nie potrafię zapomnieć do dnia dzisiejszego. Zakrwawione, prawie nagie ciało kobiety, która z trudem łapała oddech. Czym prędzej zadzwoniłem na pogotowie, wiedząc, że nie mam chwili do stracenia. Zdjąłem kurtkę, chcąc okryć ofiarę. Miała ponacinaną skórę na rękach, nogach, brzuchu i twarzy. Za dużo ran, aby zatamować krew. Próbowałem ją uspokoić, mówiąc że karetka już jedzie. Miałem wrażenie, że skona na moich kolanach. Pierwszy raz odpiąłem Futrzaka ze smyczy, żeby mógł pobiec po pomoc. Wrócił chwilę później z ratownikami, którzy zabrali kobietę. Do dzisiaj nie wiem, czy przeżyła, nie poznałem przecież nawet jej imienia.
 






3 komentarze: